Zacznę od metafory. Wyobraź sobie, że masz zbudować wyjątkowy most: Most Zaufania. Jesteś tym, kto dysponuje młotkiem, gwoździami, deskami, sznurkami...

Przed trzema miesiącami straciłem pracę, którą bardzo lubiłem i ceniłem. Ludzie, z którymi pracowałem dawali mi nieustannie inspirację do robienia wszystkiego, co ważne z pracy innymi: zaufanie, pogodę ducha, otwartość na niespodziewane problemy, wspólnie spędzany czas itd. Dzień po dniu robiliśmy swoje i co tu dużo ukrywać, chciałem robić to „do końca świata i jeden dzień dłużej”. Kubeł zimnej wody, który dostałem, jeszcze teraz potrafi wywołać u mnie dreszcze.
Potrzebowałem dobrych „nastu” tygodni, by pozbierać się po tym doświadczeniu. Dziś funkcjonuję normalnie, skupiam się na rozwoju działki terapeutycznej. Gdy trafia się ogłoszenie o pracę akcentujące wymiar relacji międzyludzkich w pracy zespołów, zarządzanie nimi itp., to nawet klikam i wysyłam CV. Niezależnie od wszystkiego zbudowałem podwaliny pod nowe zachowania niezbędne w nowych warunkach.
Lata temu, mając 50 lat mój ojciec stracił pracę. Skończyło się tym, że zrobił prawo jazdy i do emerytury pracował w zupełnie innych warunkach niż przed jej utratą. Zapłacił dużą cenę za zmianę, ale dziś odcina od tego kupony: wsiadają z mamą w auto i jadą tam, gdzie ich oczy poniosą korzystając z emeryckich przywilejów posiadania wolnego czasu.
W swojej ponadczasowej prezentacji podczas TEDx 2012 Jacek Walczewski (jeśli dotąd tego nie widzieliście, to odłóżcie wszystko na bok i poświęćcie 20 minut na obejrzenie; nagranie na YT) zwrócił uwagę na to, że nie jest prawdą, iż coś, co nas nie zabije, to nas wzmocni. Powiedział, i na własnej skórze przekonałem się, że tak jest, że co nas nie zabije, to nas nie zabiło, ale zostawiło ślady, z którymi będziemy się jeszcze borykać; może nawet całe lata.
Czuję się być w procesie wielkiej zmiany. Podobnie jak w latach dziewięćdziesiątych mój tata, tak teraz ja sam muszę sobie z tym wszystkim poradzić. No właśnie, i tu dochodzę do sedna myśli, czy muszę to robić sam? Oczywiście, że nie, podobnie jak każdy inny człowiek. Po to mamy terapeutów, by z nimi rozmawiać. Po to mamy rodzinę, bliskich, partnerów itp., by szukać u nich wsparcia. Człowiek nie musi być sam, niezależnie czy doświadcza małego czy większego wyzwania. Nie zapominajmy o tym!
Dawne fascynacje, dzisiejsze rozczarowania
Chleb z wodą i cukrem Kiedyś, dawno temu – nie pamiętam już, czy to usłyszałem, czy przeczytałem – ktoś opowiadał o...
Wybory prezydenckie
Refleksje po (nie)przespanej dobie Chcę podzielić się z Wami refleksją po wczorajszych wydarzeniach – dobie po wyborach prezydenckich. Pomijając moje własne...
Krótkie rady: Jak radzić sobie ze stresem ad hoc?
10 technik obniżających poziom stresu Technika uważności – skupienie na tu i teraz – 5-4-3-2-1: Nazwij 5 rzeczy, które widzisz Nazwij 4 rzeczy,...
Czy szczeniak może zostać naszym psychoterapeutą?
Co leży u podstaw decyzji, kiedy szukamy uwagi, akceptacji może miłości? Pytanie to przyszło mi do głowy, kiedy cudowny psiak,...
O terapii i niewdzięcznych dzieciach
W ostatnim czasie kilkukrotnie trafiłam w mediach na tytuły wskazujące na to, że terapia jest szkodliwa dla więzi rodzinnych i...







